Od jakiegoś czasu staram się dzielnie oglądać filmy z listy najlepszych niemieckich filmów, tzn wyróżnionych Deutscher Filmpreis i całkiem nieźle mi to idzie. Przy przygotowywaniu wspomnianego wpisu wpadł mi w oko zwiastun Vincent will Meer i jakiś czas później wzięłam się za oglądanie. Z wyjątkiem znanej mi wcześniej z filmu Berlin 36 (recenzja za tydzień) Karoline Herfurth nie znałam wtedy żadnego innego aktora, więc całkowicie bez uprzedzeń zaczęłam oglądać Vincenta.
Vincent will Meer
Polski tytuł: Vincent chce nad morze
Rok produkcji: 2010
Reżyser: Ralf Huettner
Grają m.in.: Florian David Fitz, Karoline Herfurth, Heino Ferch, Katharina Müller-Elmau, Johannes Allmayer
Vincent cierpi na zespół Tourette’a, a po śmierci matki ojciec oddaje go ośrodka opiekuńczego. Młody mężczyzna pod wpływem cierpiącej na anoreksję koleżanki wybiera się spontanicznie nad morze.
Po kilkunastu pierwszych minutach bałam się trochę tego filmu, że będzie ciężki, albo niezgrabny. Choroby ludzi, a w szczególności związane z psychiką, nie są łatwym tematem i podchodzi się do nich zazwyczaj na serio, a tu mamy … komedię. Nie jest może to ten typ, kiedy boki można zrywać średnio co 5 minut, ale dowcipy są przednie, momentami jest trochę jak w typowym 😉 amerykańskim filmie, gdzie bohaterom się wszystko udaje, ale nie jest to bardzo natrętne, a i film, mimo dosyć lekkiego podejścia do tematu, daje nam szansę zastanowić się chwilę nad życiem, jego kruchością i nieprzewidywalnością. Film jest ogólnie pozytywny, myślę, że całkiem niezły na jesienno-zimowego doła, do tego dochodzą przepiękne widoki na góry (chyba Alpy?). Podsumowując – świetnie się przy nim bawiłam i z chęcią obejrzę Vincent will Meer kiedyś jeszcze raz.
Jak łatwo się domyśleć niezmiennie irytował mnie ojciec głównego bohatera, o samym aktorze pomyślałam sobie, że chyba musi/musiał z lubością grać łysych panów bez szyi w jakichś niszowych niemieckich produkcjach o mordobiciu, a tu 2 tygodnie później niespodzianka w polskiej TVP – film Der Tunnel (Tunel ku wolności), gdzie wspomniany aktor, Heino Ferch, grał główną rolę. Potem trafiłam na niego w serialu Das Adlon. Eine Familiengeschichte (Tajemnice hotelu Adlon) i wpadłam jak śliwka w kompot – będę teraz namiętnie wypatrywać filmów z panem Heino Ferchem ;).
Są tu jacyś kinomaniacy? Jak tam wrażenia po filmie?
Spodobał Ci się ten wpis? Polub zatem mojego bloga na Facebooku i obserwuj go na Bloglovin!