Ze wszystkich krajów niemieckojęzycznych najmniej znam Austrię. Od dłuższego czasu marzy mi się zmiana tego stanu rzeczy, więc dziś podrzucam Ci wpis przygotowany przez Anetę. Dowiesz się z niego, jak wygląda Wielkanoc w Wiedniu. Oprócz samego wpisu Aneta przygotowała też słownictwo używane w Austrii. Zwróć uwagę, że część słówek różni się od Hochdeutsch (standardowej wersji języka niemieckiego). Miłej lektury!
Mam na imię Aneta, prowadzę blog Hey Ho i od czerwca 2015 mieszkam w Wiedniu. Diana zaprosiła mnie do napisania wpisu gościnnego na temat austriackich zwyczajów wielkanocnych, a ponieważ tradycje zawsze mnie fascynowały to pomyślałam ‘Czemu nie?’.
Moje pierwsze święta w Austrii spędziłam w Karyntii (Kärnten, kraj związkowy w południowej Austrii). Właściwie Wielkanoc w Austrii nie różniła się tak bardzo od Wielkanocy w Polsce jednak przyznaję, że w Austrii poczułam o wiele mocniej, że jest to święto rodzinne.
Wielkanoc w Wiedniu
Zacznę od Środy Popielcowej, der Aschermittwoch, która kończy okres karnawału (die Faschings) i otwiera czterdziestodniowy post (die Fastenzeit). Po zjedzeniu tylu pączków (die Krapfen) przyda się mała przerwa!
Na początku marca swoje podwoje otwierają Ostermärkte, czyli kiermasze Wielkanocne. Odwiedziłam je w Wiedniu, między innymi mały kiermasz przed pałacem Schönbrunn oraz mój ulubiony na Am Hof, gdzie można kupić dosłownie wszystko co związane z Wielkanocą – koszyki wiklinowe, szynki, jajka z chowu ekologicznego, bazie, bajecznie ozdobione pisanki itd.
Wkrótce Austriacy będą tworzyć palmy (die Palmbuschen) które pościęcą w kościele w Niedzielę Palmową (der Palmsonntag). Palmy przygotowuje się z siedmiu roślin: z gałązek bazi (das Palmkätzchen albo Weidenkätzchen), bukszpanu (der Buchsbaum), ostrokrzewu (die Stechpalme), jałowca (der Wacholder), cisu (die Eibe), cedru (die Zeder) oraz drugiej odmiany jałowca (der Sadebaum). Z Niedzielą Palmową zaczyna się Wielki Tydzień (die Karwoche). W starym niemieckim ‘Kar’ ma oznaczać utrapienie (der Kummer), lament (die Klage) albo żałobę (die Trauer).
W tym tygodniu nastąpi właśnie Wielki Czwartek oraz Wielki Piątek (der Karfeitag). W wielu domach przygotowuje się wtedy koszyki (die Körbe) do święcenia. Austriacy kochają wędliny więc oprócz korzenia chrzanu (der Kren) poświęcą szynkę wielkanocną (der Osterschinken), kiełbaski albo podroby. Nie można zapomnieć o najważniejszych – jajkach i wielkanocnym chlebie (das Osterbrot). Ten ostatni różni się smakiem i wyglądem w regionach Austrii, zazwyczaj jest to coś w rodzaju słodkiej brioszki, natomiast w Karyntii często jest chlebem pikantnym albo z anyżem. Tam wkłada się rownież do koszyka babkę marmurkową (der Reindling).
W sobotę (der Ostersonntag) koszyki niesie się do święcenia, żeby później świętować razem przy wielkanocnym śniadaniu w niedzielę (der Ostersamstag). Ale jeszcze w sobotę przygotowuje się stosy wielkanocne (das Osterfeuer) ogłaszające zmartwychwstanie Jezusa, które zapłoną kiedy zapadnie zmrok. Ten zwyczaj kultywuje się głównie na wsi bo trudno rozpalać ogromne ogniska w mieście. Stosy nie są zrobione z żadnych specjalnych materiałów- właściwie ta tradycja najbardziej podoba się ludziom z dużymi ogrodami bo mogą legalnie spalić gałęzie z przyciętych drzew i krzewów.
W niedzielę zaczyna się świętowanie. Podczas śniadania odbywa się też ulubiona gra w rodzinie mojego chłopaka: das Eierpecken, czyli tradycja polegająca na stukaniu się jajkami. Osoba której jajko odniesie mniej szkód będzie mieć więcej szczęścia. Moje jajka zawsze są zmasakrowane, najwyraźniej taki mój los 😉
Po uczcie (das Festmahl) rodziny z dziećmi zazwyczaj wysyłają pociechy do ogrodu, gdzie w zakamarkach ukrywają się gniazda (die Osternester) wielkanocnego zająca (der Osterhase). Oczywiście zająca nie ma, za to rodzice muszą wstać bardzo wcześnie (i bardzo cicho) żeby przygotować całą zabawę. W gniazdach kryją się zazwyczaj czekoladowe jajka, słynne zajączki z czekolady Lindt oraz małe prezenty. Wieczorem odbędzie się uczta wielkanocna (der Osterschmaus) i zazwyczaj podaje się tutaj dania z mięs (popularna jest jagnięcina), sałatkę ziemniaczaną.
Aneta Pawlik
Z wykształcenia – marketer, z powołania- miłośniczka kawy i nauki. Cierpi na głęboki introwertyzm, który oznacza, że czasami lubi samotność wśród ludzi. Przez 7 lat chorowała na zaburzenia kompulsywnego jedzenia połączone z depresją, które pokonała determinacją i odkrywaniem siebie. Od stycznia 2015 roku prowadzi pro-rozwojowy blog krągłej babki o nazwie Hey Ho. Obecnie mieszka w Wiedniu. / kontakt: aneta@hey-ho.me
Jak Ci się podoba Wielkanoc w Wiedniu? Masz jakieś doświadczenie z Wielkanocą w krajach niemieckojęzycznych?
O zaburzeniach jedzenia coś wiem, ale u mnie to anoreksja. Są bardzo różne.
A słownictwo bardzo ciekawe 🙂