fbpx

Niemieckie książki, filmy i seriale o II Wojnie Światowej

W 80 blogów dookoła świata: Jak język niemiecki wpłynął na moje postrzeganie świata?

W 80 blogów dookoła świata: Jak język niemiecki wpłynął na moje postrzeganie świata? 1200 800 Diana Korzeb

Czy wiecie jaki dzisiaj mamy dzień? Możliwe, że mignęła Wam gdzieś informacja, że to Europejski Dzień Języków. Z tej okazji różne instytucje europejskie przygotowały konkursy i ciekawostki. My blogerzy (aż jeden mężczyzna nam się trafił :D) i blogerki piszący o językach i kulturach różnych krajów postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi wrażeniami z tego, jak nam się zmienił punkt widzenia odkąd zaczęliśmy poznawać „nasze” języki.
Jeśli o mnie chodzi, to moim pierwszym językiem obcym był angielski. Zaczęłam się go uczyć w pierwszych latach szkoły podstawowej, potem pojawiły się dodatkowe kursy w szkołach i lekcje na serio w gimnazjum (tak! wydało się! jestem gimbazą ;)!). Trudno powiedzieć dlaczego, ale od któregoś momentu przestałam lubić ten język. Gramatyka wydawała mi się pokręcona i nielogiczna, a całość trudna do opanowania. Przyczyniła się do tego na pewno niechęć wobec nauczycielek i strach(!) przed zajęciami w szkole. Po raz pierwszy angielski odczarowała moja ostatnia nauczycielka angielskiego w liceum i to dzięki niej dzisiaj jestem w stanie swobodnie komunikować się po angielsku, bez stresu, że zrobię błąd (a te na pewno, jak każdemu mi się zdarzają). Dziękuję Pani bardzo :))! Co zabawne drugi stopień odczarowania języka nastąpił dzięki Grey’s Anatomy. Złośliwe docinki, wymyślanie nowych słów (choćby McDreamy i McSteamy) i ogólnie świetne teksty w początkowych sezonach sprawiły, że pokochałam ten język i przestał on być tylko przykrym obowiązkiem.


Slide

Języka niemieckiego zaczęłam się uczyć w piątej klasie podstawówki i dopóki nie poszłam do liceum, to była to całkowicie bezstresowa nauka, na prywatnych zajęciach językowych. Może dlatego, w przeciwieństwie do wielu nastolatków, niemiecki kojarzył mi się zawsze pozytywnie? Moja nauczycielka od początku starała się mnie nauczyć mówić i mimo, że gramatyka była u mnie praktycznie na zerowym poziomie, mówić po niemiecku się nigdy nie bałam. Niemiecki wydawał mi się od początku do bólu logiczny i za to go bardzo lubiłam, reguły były jasne, wyjątki w sumie też (chociaż, jak się łatwo domyślić początkowo mało mnie interesowały ;)) więc w liceum zdecydowałam się na klasę językową, a po maturze dostałam się na germanistykę i teraz, od kilku już lat, pracuję jako lektor języka niemieckiego. Nie uważam, żeby moja nauka była zakończona. Myślę, że nigdy nie będzie, bo zawsze będzie coś nowego, jakieś nowe słowa i pojęcia, które w większości wypadków będę rozumiała z kontekstu. Nie wiem, czy z każdym językiem tak będę miała, ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że to wszystko, czego się do tej pory nauczyłam było bardzo łatwe i w taki też łatwy sposób staram się uczyć moich uczniów. Bez zbędnego obciążenia gramatyczną terminologią, stosując czasem sztuczki i skróty, dawkując niektóre informacje, żeby ludzi od początku nie straszyć wyjątkami. No dobrze, wszystko pięknie ładnie, a czy nauka niemieckiego coś zmieniła w moim życiu, czy inaczej teraz patrzę na świat?

Zdecydowanie tak. Kiedyś przeczytałam gdzieś artykuł, że nasz język ojczysty wpływa na to jak postrzegamy świat. To między innymi dlatego Polak, Niemiec i Brazylijczyk będą inaczej podchodzić do rozwiązania tego samego problemu. Oczywiście, ma na to wpływ ich charakter, ale język i kultura, w której się wychowali determinują w dużym stopniu ich zachowanie (niestety nie jestem w stanie podać źródła, jeśli Wy je znacie, to podzielcie się proszę linkiem w komentarzu).
Nauka nowego języka nie wywraca zazwyczaj naszego światopoglądu do góry nogami, ale go zdecydowanie poszerza. I tak na przykład może się okazać, że kot nie zawsze musi być mężczyzną (die Katze, w niemieckim wyraz rodzaju żeńskiego), a dziewczynka (das Mädchen) bywa postrzegana jako to (i to wcale nie dlatego, że Niemki są brzydkie /bo nie są [nooo, może trochę]/, ale dlatego, że to wszystko po prostu gramatyka, której, jak widać, nie można się kurczowo trzymać). Dzięki temu nie dziwią mnie już te poodwracane rodzajniki i płcie wyrazów we włoskim i francuskim, ot taki urok języków i tyle.
Bardzo fajnym było odkrycie jak dużo wspólnego ma nasz język polski z językiem niemieckim. Wspomniane już przeze mnie we wpisie dotyczącym nauki słówek zapożyczenia: herszt (herrschen – rządzić), plac (der Platz – plac, miejsce), kanclerz (der Kanzler), szyld (das Schild), warsztat (die Werkstatt), dach (das Dach) i tak dalej.
Niemiecki pokazał mi też, że zmieniając język, zmieniam też sposób patrzenia na świat. Spójrzmy na przykład na przyimki, krótkie wyrazy typu in (oznacza zazwyczaj, że udajemy się albo już jesteśmy w środku), czy an (przy, na, ale zazwyczaj pionowo). Jeśli powiemy Niemcowi, po niemiecku, dosłownie, że siedzimy na kompie/na komputerze (auf dem Computer sitzen zamiast am Computer sitzen), to wyobrazi on sobie nas faktycznie siedzących na naszym laptopie czy innym pececie. Jeśli zaś powiemy mu dosłownie, że kupiliśmy bilet na seans w kasie (in der Kasse kaufen zamiast an der Kasse kaufen), to obstawiam, że oczyma wyobraźni zobaczy nas ładujących się za ladę/okienko kasowe.

Dzięki nauce tego (jednak ;)) pięknego języka, nauczyłam się jak wiele można językiem powiedzieć, jak sprytnie można zamieść pewne problemy pod dywan, albo jak wpływać na tok myślenia innych ludzi. Najlepszym przykładem z dawniejszych czasów jest język propagandy używany w III Rzeszy i NRD, komunistycznych Niemczech. Jeśli chodzi o współczesność to też zdarzają się takie wyrazy, a chociażby wyrażenie Eltern/Familien/Kinder mit Migrationshintergrund, bardzo ładnie i oględnie opisujące rodziny, w których rodzice (albo jedno z nich) bądź dziadkowie (albo jedno z nich) nie pochodzą z Niemiec. Zwróćcie uwagę, że dużo bardziej neutralnie to brzmi niż stary, swojski Einwanderer, czyli imigrant. W języku niemieckim każdy zawód ma swoją żeńską formę. Podręcznik, z którym pracuję na zajęciach, namiętnie (i chyba trochę na siłę) wciska jako bohaterkę scenek Tischlerin, czyli panią stolarz. Kanzlerin (kanclerka), Regisseurin (reżyserka) czy Ministerin (ministra, ministerka) to nie są zabawne wyrazy, tylko pełnoprawne słowa.

Z czasem dowiedziałam się, że w innych językach są wyrazy, które w naszym w ogóle nie istnieją! Das Heimweh to tęsknota za krajem albo ojczyzną. Das Fernweh to z kolei tęsknota za tym, co jest daleko, poza naszym zasięgiem. Die Schadenfreude to radość odczuwana z powodu cudzego nieszczęścia. Das Drachenfutter to prezent, dawany najczęściej małżonkowi, w celu obłaskawienia go, wtedy, gdy jest na nas bardzo zły. Das Backpfeifengesicht aż prosi się o spoliczkowanie. Der Kaffeeklatsch to plotki przy kawie. Der Staubfänger to pierdółka, która stoi i tylko zbiera kurz. Der Kummerspeck – dodatkowe kilogramy (tłuszczyk), których przybywa w wyniku zajadania swoich problemów np lodami i ciastkami po rozstaniu z partnerem. I tak by można jeszcze na kilka linijek ;).
Wiem, że Ameryki nie odkryję, kiedy Wam powtórzę, że nauka języka otwiera okno na świat. Uczy nas inności, poszerza horyzonty. Czy wiedzieliście, że są języki, w których czasownik nie odmienia się ani przez osoby, ani przez czasy (chiński mandaryński)? Albo, że w niektórych językach czasownik odmienia się od przodu (suahili)? To niby tylko gramatyka, ale jeśli na poziomie gramatyki występują już tak duże różnice, to jak bardzo inne może być postrzegania świata przez osoby mówiące tymi językami?Mam nadzieję, że wpis się Wam podobał. Chętnie poczytam o waszych wrażeniach dotyczących języków, których się uczycie. Zmienił się Wam chociaż trochę światopogląd ;)?


Jak język angielski wpłynął na moje postrzeganie świata?; Czy esperantyści mówią jak roboty?; Przez hiszpańskie okulary. Jak język wpływa na nasze postrzeganie świata?; Język polski z holenderskiej perspektywy; Jak język niemiecki wpłynął na moje postrzeganie świata?; Jak język norweski wpłynął na moje postrzeganie świata?; Jak opanowany przeze mnie język obcy wpłynął na moje postrzeganie świata?; Dlaczego akurat rosyjski?; Jak opanowany przeze mnie język obcy wpłynął na moje postrzeganie świata?; Jak język wietnamski wpłynął na moje postrzeganie świata?

10152572_10203864810165399_6764860226285801048_n
Źródła:
http://en.wiktionary.org/wiki/drachenfutter

Diana Korzeb

Od 10 lat pomagam moim kursantkom rozgadać się po niemiecku. Piszę bloga dla fanek języka niemieckiego. Więcej o mnie: kliknij tutaj.

Slide

Diana Korzeb

Od 10 lat pomagam moim kursantkom rozgadać się po niemiecku. Piszę bloga dla fanek języka niemieckiego. Więcej o mnie: kliknij tutaj.

Autorka: Diana Korzeb
15 komentarzy
  • N. ze Szwecjobloga 26 września 2014 at 09:40

    O, pięknie, kolejny raz dostarczasz mi słowa dnia 😀 'Drachenfutter’ absolutnie dziś nim będzie, strasznie mi się podoba. I u mnie w domu mówiło się 'kurzołapy’ na te wszystkie pierdółki, nie wiem, czy to jakieś regionalne?
    Chłonę te wszystkie ciekawostki, dzięki za wpis!

    • W sumie racja, słowo „kurzołap” jest mi też znane, chociaż jestem z innej części Polski niż Ty :). Cieszę się, że wpis się podoba i lecę przeczytać, jak to wygląda u Ciebie 🙂

  • To akurat nieprawda, że nie mamy terminy na tęsknotę za ojczyzną. Nostalgia to właśnie oznacza. Dziś już coraz częściej używa się tego słowa w innym, bardziej ogólnym znaczeniu, głównie dlatego, że ludzie zapomnieli, co tak naprawdę oznacza. 🙂

    Temat tego odcinka „W 80 blogów dookoła świata” jest wyjątkowo mój. Akurat piszę pracę magisterską na temat trudności w przekładzie niektórych form gramatycznych suahili na język polski i pod lupę biorę różne kognitywne teorie o tym, jak język wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości.

    • Co do nostalgii to ja faktycznie już inaczej rozumiem to słowo, może dlatego zupełnie mi nie przyszło na myśl. Jak sama wiesz, języki to żywe organizmy, które cały czas się zmieniają (w jednych kwestiach szybciej – słownictwo, w innych dużo wolniej – gramatyka), dzięki czemu będziemy miały materiał do nauki do końca życia (nawet w ramach naszego języka ojczystego).

      To jest w ogóle bardzo ciekawy temat, zwłaszcza jak człowiek zda sobie sprawę z tego, że kultura w której się rodzimy ma bardzo duży wpływ na to, jacy jesteśmy. Trochę to straszne, ale jednocześnie niesamowicie interesujące. Może wspomnisz coś o tym na swoim blogu? Chętnie bym o tym poczytała 🙂

  • Studia, parla, ama 26 września 2014 at 16:04

    Diano, świetny tekst i ciekawe przykłady podałaś, na przykład Schadenfreude powinno istnieć także i w polskim 😉
    Też w pierwszym momencie pomyslałam o „nostalgii” jako o tęsknocie za ojczyzną; wydaje mi się jednak, że ostatnio znaczenie tego słowa znacznie się rozszerzyło i oznacza tęsknotę za czymś, co przeminęło.

    Pozdrawiam,
    alessandra

  • Aleksandra Niemiecka Sofa 26 września 2014 at 17:13

    A mnie się bardzo podoba to, że podeszłaś do tematu inaczej niż ja 😀 Mogłabym wymienić u siebie również te rzeczy, które Ty wymieniłaś, ale cieszę się, że każda z nas napisała jednak o czymś innym 🙂

  • Świetny tekst!
    Uczyć mówić, a nie głównie wkuwać regułki gramatyki. W końcu dziecko nie ma pojęcia co to przypadek, czy przymiotnik, a mówi poprawnie, lub się stara, jest rozumiane.
    Kocham takich nauczycieli.
    Ciekawe, że jednak język narzuca pewien sposób postrzegania świata. Chcąc nie chcąc, trzeba spojrzeć na sprawy ciut inaczej, mówiąc o nich np. po niemiecku.

  • ta dziewczynka („to” dziewczynka 😉 das Madchen też mnie zawsze zastanawiała… 😉 I zgadzam sie z Tobą, że to fantastyczne odkrywać w obcym języku wyrazy, których nie ma w polskim. To tak trochę, jakby się nowe rzeczy odkrywało, albo nowe kategorie.

  • Oooo jak miło 🙂 sama właśnie wyjechałam do Niemiec i zaczynam poznawać ten język, uczyć się go … Teoretycznie potrafię, a praktycznie różne rzeczy wychodzą, kiedy tu jestem 😀 świetna notka!

  • Fajny wpis! Lubię takie teksty trochę „od kuchni”. Das Mädchen wystarczy sobie skojarzyć z polskim TO dziewczę – wiem, że może nieco trąci myszką, ale jest skuteczne. Co do polskich form nazw zawodów, to sprawa cały czas się rozwija – to tylko kwestia czasu, aż spopularyzują się niektóre formy, a może inaczej: zyskają akceptację jezykoznawców i pojawią się w slownikach, np. psycholzka, fotografka czy architektka.

  • Magdalena Surowiec 28 września 2014 at 17:39

    W niemieckim najbardziej podobało mi się zawsze to, że jest taki logiczny. Angielski moim zdaniem nie jest. Oprócz tego w niemieckim jedną z najciekawszych kwestii jest moim zdaniem słowotwórstwo. Podałaś bardzo fajne przykłady

  • Rosyjskie Śniadanie 30 września 2014 at 08:10

    Bardzo ciekawy i poszerzający horyzonty wpis 🙂
    Znam ten ból z angielskim, też nie był dla mnie przyjemny w nauce, po prostu go nie lubiłam. Nie nie do końca była to kwestia nauczycieli, nauka nie sprawiała mi po prostu przyjemności, teraz uczę się go z rozsądku i zmiana nastawiania pomaga 🙂
    To prawda, że poprzez pojęcia, których nie da się przetłumaczyć na inny język uświadamiamy sobie ogromną różnorodność w postrzeganiu świata, to, jak ludzie bardzo mogą się różnić. Zawsze mnie to fascynowało 🙂

  • Dlaczego w internetach nie mogę znaleźć „Hassenliebe”? Przekonany jestem, że takie słówko funkcjonuje :/ PS. Co porabiasz w Szkocji? Pzdr, Sebastian 🙂

  • Bardzo ciekawy wpis, Diana! Tak a propos tych żeńskich form różnych nazw zawodów. Zauważyłem, że Niemcy z zamiłowaniem stosują formy w stylu „liebe Hörerinnen un Hörer” albo „alle Lehrerinnen und Lehrer”. Z punktu widzenia ekonomii wypowiedzi bardzo dziwne zachowanie, ale widać przeważa obawa przed urażeniem płci pięknej 🙂

    • A to ciekawe, co piszesz, bo ja się jednak częściej spotykam z „Liebe LehrerInnen”, część od „Innen” pisana wielką literą. Dzięki temu mamy na myśli zarówno kobiety jak i mężczyzn, a zajmuje to faktycznie mniej miejsca niż podane przez Ciebie przykłady. Niemniej w niemieckim faktycznie wszędzie pojawia się (językowa) równość płci.