Dziś jest pierwsza niedziela Adwentu, który jest w wielu religiach chrześcijańskich czasem przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Jednym ze stałych elementów niemieckiego Adwentu są jarmarki bożonarodzeniowe. Praktycznie każde miasto ma przynajmniej jeden jarmark, a w dużych miastach jak Berlin czy Hamburg tych jarmarków jest kilka, często każda dzielnica ma jeden. Mimo że na wszystkich można kupić praktycznie to samo, czyli ozdoby choinkowe i prezenty dla najbliższych, to każdy jarmark jest trochę inny. Różnią się przede wszystkim układem, elementami dekoracyjnymi i tym, co dla mnie najważniejsze: jedzeniem. W Berlinie można spróbować grzanego piwa, w Norymberdze pierników, a w Konstancji sera raclette. Jarmarki to też duże wydarzenie towarzyskie. Chodzi się na nie nie tylko podczas weekendów z rodziną, ale też z kolegami z pracy po pracy lub z przyjaciółmi. W zależności od wielkości miasta wśród klientów często spotkać można obcokrajowców, na przykład w Dreźnie najwięcej jest Polaków i Czechów. W sumie nic dziwnego, do granicy jest przecież bardzo blisko.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam mojej pierwszej wizyty na niemieckim jarmarku bożonarodzeniowym (der Weihnachtsmarkt). Nie było to bardzo dawno temu, ale teraz nie jestem pewna czy pierwszym jarmarkiem był ten przy Gedächtniskirche w Berlinie czy może jednak Weihnachtsmarkt am See w Konstancji. Tak czy inaczej magiczna atmosfera niemieckich jarmarków tak bardzo przypadła mi do gustu, że od dobrych 5 czy 6 lat co roku jestem w grudniu w Niemczech.
Miałam okazję być na kilkunastu jarmarkach, głównie w południowo-wschodniej części Niemiec, w Salzburgu w Austrii, w Zurychu w Szwajcarii i w Strasburgu we Francji. Z tego powodu postanowiłam przygotować mój osobisty ranking.
5 najlepszych niemieckich jarmarków bożonarodzeniowych
1. Dresdner Striezelmarkt
najstarszy jarmark w Niemczech
Mój numer 1 wśród wszystkich jarmarków. Striezelmarkt jest uznawany za jeden z najstarszych niemieckich jarmarków bożonarodzeniowych. W tym roku odbędzie się po raz 581. Nazwa jarmarku pochodzi od drezdeńskiego ciasta Stollen, w języku średnio-wysoko-niemieckim zwanego Strutzel lub Striezel. O samym cieście pisałam przy okazji wpisu o niemieckich bożonarodzeniowych wypiekach. Jest podłużne, nadziewane bakaliami, posypane cukrem pudrem i bardzo słodkie. Oprócz tego musisz spróbować kultowych wafli z nadzieniem z cukierni Haselbauer i delikatnego ciasta Eierschecke.
Dlaczego lubię ten jarmark?
Na wejściu jest bardzo fajny Schwibbogen, świecznik adwentowy. Można na niego wejść i zrobić zdjęcie całego jarmarku z góry. Poza tym praktycznie wszystkie stoiska są finezyjnie udekorowane. Tak, wiem, to taki kiczyk, te wszystkie Mikołaje, misie w saniach, czy gałęzie iglaków poprzyczepiane do drzwi i dachów, ale to bardzo fajnie wprowadza w nastrój bożonarodzeniowy. Oprócz tego na Striezelmarkcie jest duża choinka i ogromna Weihnachtspyramide, drewniana piramida służąca do dekoracji. Co roku kubki dostępne na jarmarku różnią się drobnym szczegółem. Oprócz świątecznej grafiki i nazwy jarmarku mamy też jego numer.
2. Weihnachtsmarkt am See
jarmark w Konstancji nad Jeziorem Bodeńskim
Wyobraź sobie jezioro tak duże i podłużne, że nie widać czwartej strony. Nad jedną z pozostałych, widocznych stron rysują się odległe zaśnieżone szczyty. W tle słychać głównie niemiecki, ale Twoje wyczulone uszy wychwytują jednocześnie jakiś dziwny język. Coś jakby niemiecki, ale nie do końca. To szwajcarski niemiecki, w końcu Konstancja leży na samej granicy. Wchodzisz w ludzki tłum od strony jeziora. Idziesz główną alejką do przodu. Po prawej mijasz dostojny budynek konstanckiego Konzilu, razem z tłumem kierujesz się w stronę starówki. Wszędzie dookoła gwar, śmiechy i dziecięce nawoływania. Przechodzisz tunelem pod torami. Po prawej wśród choinek stoją wysokie stoliki, dookoła których gromadzą się ludzie z gorącymi kubkami w zmarzniętych dłoniach. Po wyjściu z tunelu trafiasz prosto na starówkę a tam jeszcze większy gwar niż wcześniej. Ludzie zajadają pieczone kiełbaski, pałaszują pieczone kasztany i rozmawiają, śmieją się, rozmawiają i się śmieją. Dzieci szaleją na małej karuzeli. Nieopodal księgarni i rzeźby konia stoi duża choinka. Jest obwieszona lampkami i ozdobami ręcznie wykonanymi przez dzieci. Ustawiasz się w kolejce po Crêpes, francuskie cieniutkie naleśniki podawane na wafelku.
Dlaczego lubię ten jarmark?
Darzę ogromnym sentymentem Konstancję i wszystko, co jest z nią związane. Uwielbiam jej położenie geograficzne, nad ogromnym jeziorem, u stóp gór, na styku dwóch państw i kultur. Mimo że to raczej nieduże miasto to jest niesamowicie gwarne. Pełno tu studentów, turystów i ludzi z całego świata. Dzięki temu tutejszy jarmark też taki jest. Możesz tu kupić zarówno wypasione szwajcarskie noże, których ostrze jest wymodelowane w kształt Twojego ulubionego pasma alpejskiego, jak i plecioną zwierzynę ogrodową, stworzoną przez dziarskie dziewczę spod Ulm. Nad samym jeziorem jest ogromna drewniana pijalnia grzanego wina, można wejść na jej dach i podziwiać panoramę jarmarku i jeziora. W jednej z budek można kupić mój ukochany szwajcarsko-francuski ser raclette (oj będzie kiedyś o tym wpis, będzie), niestety bez ziemnioków, ale za to na chlebie, w formie kanapki. Inny regionalny przysmak, na który możesz zapolować to Käsespatzle, czyli kluski z serem. Jeśli się dobrze zakręcisz to trafisz też na Feuerzangenbowle, bardzo widowiskowy napój alkoholowy, który podawany jest w bardzo śmiesznych kubkach ze specjalnym dzióbkiem. Do dzióbka wkłada się kostkę cukru, polewa ją rumem i podpala. Czekamy aż cukier się stopi i skarmelizuje i voilà! Można pić napój półbogów. Na jarmarku jest też sporo małych budek z wspomnianymi wcześniej francuskimi naleśnikami Crêpes, które można jeść zarówno na słodko jak i wytrawnie.
3. Weihnachtsmarkt an der Frauenkirche
jarmark przy Kościele Marii Panny w Dreźnie
Ten jarmark dzieli się na dwie części. Pierwsza to wąska uliczka Münzgasse prowadząca z Frauenkirche w stronę rzeki Łaby (Elbe). Jest tu strasznie ciasno i trzeba uważać na torebkę i dokumenty. Druga część jarmarku znajduje się na jednym z głównych placów, czyli Rynku Nowomiejskim (Neumarkt). Tu też bywa ciasno, ale nie aż tak, jak na poprzedniej uliczce. Jest tu sporo budek z jedzeniem i wszelkim jarmarkowym dobrem.
Dlaczego lubię ten jarmark?
Pieczone jabłka! A w zasadzie jabca, bo te jabłka są wielkości dwóch porządnych bułek kajzerek. Zapieka się je z cynamonem i potem polewa sosem waniliowym (Vanillesoße), do tego dochodzą lody i bita śmietana. Całość jest podawana na ekologicznych tackach, które może potem…zjeść! Nie bój się, smakują jak wafelki, a nie karton. Ostatnio budka z tymi jabłkami była na samym końcu Münzgasse, po lewej stronie. Pieczone jabłka znajdziesz też na Striezelmarkt, ale to nieopodal Frauenkirche spróbowałam ich po raz pierwszy i mam sentyment. W tej większej części jarmarku szukaj też budki z Rahmbrot. To płaska bułka z białym serem, boczkiem i szczypiorkiem. Całość świeżo wyrabiana na miejscu. Kolejna frauenkirchowa bajera to sporej wielkości okrągła budka przy samym kościele. Nie da się jej nie zauważyć, bo zwieńczona jest Weihnachtspyramide i sprzedaje grzane wino i Kinderpuntsch, bezalkoholową wersję grzańca dla dzieci i kierowców. Oprócz funkcji typowo zaróżowiającej policzki ta budka ma jeszcze jeden ogromny plus. Wieczorami na dach wychodzą grajkowie i grają niemieckie kolędy (Weihnachtslieder).
4. Berliner Weihnachtsmarkt an der Gedächtniskirche
Berliński jarmark przy Kościele Pamięci Cesarza Wilhelma
Jakoś tam mam słabość i sentyment do berlińskiego Ku’dammu. Pewnie dlatego, że kupiłam tu mojego pierwszego Harry’ego Pottera. Pierwszego w ogóle i pierwszego po niemiecku. Kosztował wtedy 14 euro (a może to były jeszcze marki?) i miałam łzy w oczach jak płaciłam ciężko wyciągniętymi od rodziców pieniędzmi.
Dlaczego lubię ten jarmark?
Lubię tamtejszy gwar i bliskość Europa-Center, centrum handlowego z czaderskim zielonym zegarem wodnym i co roku innymi dekoracjami dla dzieci. Raz była to makieta z jeżdżącą kolejką, a kilka lat później baśniowe postacie w zimowej odsłonie. Na jarmarku jest bardzo duży zamknięty sklep z ozdobami choinkowymi, drewnianymi świecznikami i całym tym świątecznym kramem. Wyroby mają cudne i ceny też. Gdybym się tam obkupiła, to moja choinka miałaby na sobie bogatszą kreację od mojej. Na tym jarmarku można dostać Eierpunsch, czyli nasz ajerkoniak podany na ciepło z bitą śmietaną. Uważaj, bo jest bardzo zdradliwy. Podaje się go w szklankach 0,2 ale uderza do głowy szybciej niż zdążysz powiedzieć „Niemiecki to piękny język”.
5. Heidelberger Weihnachtsmarkt
jarmak w Heidelbergu
Mimo że w Heidelbergu byłam tylko raz to do dziś z łezką w oku wspominam to miasto i jego jarmark. Wybrałyśmy się tam z moimi erasmusowymi koleżankami pociągiem. Podróż trwała wtedy ok 4-5 godzin i o mało nie zgubiłyśmy koleżanki z Rumunii. Akurat poszła do toalety jak wjechaliśmy na stację w Karlsruhe i gdybyśmy jej poganianiem stamtąd nie wypędziły to pojechałaby sobie w siną dal.
Dlaczego lubię ten jarmark?
Po przyjeździe na miejsce najpierw był spacer po starówce, potem nadeszła pora na wspinaczkę do ruin zamku, a bliżej wieczora einkaufing oczny i wesoła integracja nad kubeczkiem grzanego wina. Niestety nie pamiętam lokalnych przysmaków, ale może ktoś znający tę okolicę coś podpowie w komentarzach?
Jak widać przy wyborze jarmarku idealnego kieruję się niezmiennie potrzebami żołądka i duszy. W zeszłym roku pojechałam sama na rajd po niemieckich, salzburskich i zuryskich jarmarkach i powiem Ci jedno. To nie są miejsca dla samotnie podróżujących. Nie o to chodzi, że jest niebezpiecznie. Bo nie jest, szczególnie jak zachowa się zdrowy rozsądek i samotnie nie szlaja się po ciemnych zaułkach. Ale to strasznie smutne, jak człowiek stojąc nad szklaneczką parującego trunku nie ma do kogo buzi otworzyć. Tak więc jarmarki to super miejsca, pamiętaj tylko o towarzystwie!
Ja w tym roku już po raz trzeci zagoszczę na berlińskich jarmarkach. Pomyśleć, że fascynację nimi zaszczepiła we mnie pewna osoba 3 lata temu 😛 Dzisiaj nie wyobrażam sobie świąt bez wyjazdu na coroczny jarmark. Szkoda tylko, że jak na razie miałam okazję być tylko w Berlinie. Liczę, że w przyszłości zobaczę na żywo wymienione przez Ciebie we wpisie 🙂