W czasach podstawówki i gimnazjum historia była jednym z moich ulubionych przedmiotów. Nasza pani od historii potrafiła fantastycznie opowiadać o zamierzchłych czasach, choć później raczej bezlitośnie i bardzo szczegółowo nas odpytywała z podyktowanych wcześniej notatek. Nie było zmiłuj, na lekcji powtórzeniowej każdy miał okazję zabłysnąć swoim przygotowaniem lub zarobić minusa za brak wiedzy. Bardzo miło wspominam te czasy, nasza nauczycielka była dosyć surowa, ale jednocześnie bardzo w porządku i sprawiedliwie nas oceniała. W czasach licealnych historia leżała u mnie trochę odłogiem, bo były ciekawsze przedmioty. Na germanistyce mieliśmy przedmiot Historia Niemiec i tu było o tyle trudniej, że oprócz samej wiedzy, trzeba było jeszcze opanować odpowiednie słownictwo, ale z drugiej strony to było bardzo ciekawe doświadczenie, poznanie tych samych wydarzeń z innej perspektywy. Tak czy inaczej historia to dziedzina, która zawsze mnie interesowała, choć nadal są w niej obszary, o których muszę się jeszcze wiele nauczyć.
W Niemczech dużym powodzeniem cieszą się historische Romane, powieści historyczne. W wielu księgarniach mają swoje osobne działy pełne okładek z mieszczkami i szlachciankami. Mam wrażenie, że to dział książkowy, który czeka u nas jeszcze na odkrycie. Znane są Wam zapewne powieści Philippy Gregory, ale czy kojarzycie jakieś współczesne polskie powieści z tego gatunku? Trochę szkoda, że musimy jeszcze na nie poczekać, bo oprócz rozrywki książki tego typu zachęcają do poszperania w prawdziwej historii i sprawdzenia, jak było w rzeczywistości.
W szóstej odsłonie naszej wrześniowej akcji, w dniu rosyjskim, chcę się z Wami podzielić wrażeniami po przeczytaniu debiutanckiej powieści niemieckiej autorki Ellen Alpsten traktującej o rosyjskiej carycy Katarzynie I. Alpsten urodziła się i wychowała w Kenii, następnie wyjechała do Europy, zrobiła maturę w Niemczech i studiowała m.in w Kolonii i Paryżu. Swoją pierwszą powieść Die Zarin (Caryca) napisała w Londynie, gdzie mieszka do dziś.
Caryca Katarzyna I Aleksiejewna nazywała się tak właściwie Marta Helena Skowrońska i pochodziła z Inflant, terenów dzisiejszej Łotwy. Niezwykłym zbiegiem okoliczności, mimo pochodzenia z ubogiej chłopskiej rodziny, została żoną cara Piotra I Wielkiego. Powieść Ellen Alpsten jest swego rodzaju biografią, opowiada dzieje Marty Skowrońskiej aż do momentu śmierci cara. Całość zamknięta jest w ciekawej ramie, chociaż sama postać carycy nie wywiera na czytelniku pozytywnego wrażenia. Spryt i uroda pomagają Marcie awansować społecznie, ale mimo swoistej historii od pucybuta do milionera, główna bohaterka nie jest najmocniejszą stroną powieści. To, co najciekawsze dzieje się w tle: życie codzienne różnych warstw społecznych (biedoty, mieszczan, szlachty), kłopotliwa budowa Petersburga, zmiany wprowadzane przez Piotra I. Wielu czytelników narzeka na ogromną rozwiązłość seksualną i pijaństwo ukazane w książce, ale nie ma się co oszukiwać, że to były bajkowe czasy. Kobiety nie miały takiej pozycji społecznej jak dziś (choć nadal jest wiele do nadrobienia…), a bez telewizji i internetu trzeba było jakoś spędzać nadmiar wolnego czasu. Nie wiem, jak autorce udało się stworzyć tak mało sympatyczną postać. Przyszła caryca jest wprawdzie sprytna, ale to jednak nadal prosta kobieta kombinująca jakby tu przejąc władzę. Przy jej rozpuście i pijaństwie zabrakło mi tej bardziej ludzkiej twarzy – matki, która straciła jakąś straszną liczbę dzieci, kobiety zdradzanej na każdym kroku przez niewyżytego i szalonego mężczyznę. Mimo wielu niedociągnięć, uważam, że ta powieść jest dobra. Nie wspięła się co prawda na listę bestsellerów Spiegla, ale jeśli lubicie powieści historyczne, to powinna się Wam spodobać. Moja ocena: 7/10.
Poniżej znajdziecie wpisy pozostałych blogerek biorących udział w naszej akcji:
Muzeum Yunnańskie; Rosjanie w Paryżu; Kusmi Tea, czyli herbata imigrantka w Paryżu; Dumka na dwa języki; Hiszpanie, którzy czytali rosyjskich klasyków; Marynowany Rosjanin – o historii trudnego związku Rosji i Austrii; Polonizmy w języku rosyjskim; Miesiąc Języków, czyli literackie związki rosyjsko – włoskie
Rozkład jazdy na ten miesiąc:
7.09. (poniedziałek) – francuski
13.09. (niedziela) – niemiecki
16.09. (środa) – rosyjski
19.09. (sobota) – szwedzki
22.09. (wtorek) – włoski
25.09. (piątek) – polski
Muszę się przyznać. Od dłuższego czasu nie czytam powieści, chociaż bardzo lubię. Nie mam kiedy po prostu. Po Twojej recenzji chętnie sięgnęłabym po Carycę, bo lubię wczuwać się w klimat epoki. Za to postać autorki autentycznie mnie zaintrygowała. Lubię postacie z takim międzynarodowym doświadczeniem 🙂