Nie wiem, czy też tak macie, ale czasem dobre filmy same mnie znajdują. Ot w komentarzu do przeczytanego właśnie wpisu ktoś mimochodem wspomni o jakimś aktorze czy zabawnej scenie. W odwiedzinach u rodziny podczas skakania po kanałach obejrzę zwiastun jakiegoś nieznanego mi filmu. W rozmowie ze znajomymi padnie zupełnie nowy tytuł. Notuję sobie te przypadkowe nazwy i jak tylko uda mi się na nie trafić, od razu je oglądam. Der Tunnel (Tunel ku wolności) też obejrzałam przez przypadek. W polskiej telewizji (od 3 lat nie mam telewizora, od 1,5 roku nie mieszkam w Polsce), bo akurat rok temu byłam w tym czasie u Rodzicow. 9 listopada 2014 był szczególną datą, to właśnie rok temu świętowano w Niemczech upadek Muru Berlińskiego. Z tej okazji można było u nas obejrzeć właśnie Der Tunnel.


Der Tunnel
Polski tytuł: Tunel ku wolności
Rok produkcji: 2001
Reżyser: Roland Suso Richter
Grają m.in.: Heino Ferch, Alexandra Maria Lara, Sebastian Koch
Jak to często bywa w niemieckim kinie, historia oparta jest na faktach. Jesteśmy w Berlinie Wschodnim, w 1961 roku. Mistrz pływacki Harry Melchior (w tej roli znany m.in z Tajemnic hotelu Adlon i Vincent chce nad morze Heino Ferch) decyduje się na ucieczkę do RFN. Jego siostra Lotte (Alexandra Maria Lara) zostaje na miejscu ze względu na córkę. Harry przedostaje się więc do Berlina Zachodniego, jednak cały czas myśli o sprowadzeniu siostry wraz z córką. Wraz z przyjacielem Matthisem Hillerem (Sebastian Koch) wpada na szalony pomysł wybudowania tunelu łączącego dwie części miasta. Historia jak z amerykańskiego filmu sensacyjnego, ale trzeba mieć świadomość, że w tamtych czasach ludzie imali się różnych sposobów na to, żeby przedostać się do lepszego świata.
Jeśli chodzi o sam film, to historia do samego końca trzyma nas w napięciu. Razem z głównym bohaterem martwimy się, czy nie odpadną mu sztuczne wąsy i czy uda mu się przeprawa do lepszego świata. Czy strażnicy i wschodnia służba bezpieczeństwa nie odkryją kopanego z taką pieczołowitością tunelu. Wreszcie na koniec mamy nadzieję, że ścigający nie dogonią uciekinierów i prędzej wpadną do dziury, albo zostaną przysypani niż uda im się złapać Lottę za nogę. Nie znam dokładnie oryginalnej historii, ale jeśli sobie wyobrazimy, że mniej lub bardziej ta przedstawiona w filmie odzwierciedla tę prawdziwą, to włos się na głowie jeży. Mam wrażenie, że filmy tego typu (oparte na faktach) trudno sensownie ocenić, na pewno warto je jednak oglądać, żeby mieć chociaż niewielki wgląd w to, jak jeszcze do niedawna wyglądało życie nieopodal nas.
Ocena: 8/10


Bardzo dziękuję za propozycję filmów do obejrzenia, chodzi o „Vincent will meer” i „Almayna” – moi uczniowie byli bardzo zadowoleni. Pozdrawiam