Ostatnio mam umiarkowane szczęście do niemieckich produkcji: filmów i seriali. Nawet jeśli trafiam na coś dobrego, to jest tylko dobre i zdarzają się niedoróbki psujące odbiór całości. Od dawna szukam perełki, która zachwyciłaby mnie od początku do końca i…chyba się wreszcie udało! Pomysł na oglądanie Der Tatortreiniger podrzuciła mi kumpela. Jak byłam u niej w grudniu w Saarbrücken to cały wieczór przegadałyśmy o filmach, więc już wie, że jestem na tym punkcie raczej zakręcona ;). Sama się wciągnęła w ten serial, wciągnęła mnie, a teraz ja Was chcę przekabacić na mroczną stronę mocy. Spróbujcie, a się nie zawiedziecie. Fabuła serialu wydaje się mało skomplikowana: oto w każdym odcinku Heiko „Schotty“ Schotte udaje się do swojego miejsca pracy, czyli miejsca zbrodni (der Tatort). Schotty pracuje jako Tatortreiniger, czyli osoba sprzątająca miejsce zbrodni. Ponieważ mleko już się wylało, nie spotyka on już raczej policjantów czy prokuratora, ale trafia za to albo na mieszkańców, albo na członków rodziny denata.
Der Tatortreiniger
Polski tytuł:–
Rok produkcji: 2011-
Grają m.in.: Bjarne Mädel
W sumie nie przepadam za teatrem i teatralnością na ekranie, lubię gdy coś się dzieje i wykorzystuje się w filmie dostępne środki, dlatego byłam wobec tego serialu lekko sceptyczna. Tutaj mamy zazwyczaj jedną lokalizację, często jeden pokój, albo niezbyt duże mieszkanie, aktorów też nie ma zbyt wielu, oprócz Bjarne Mädela bywa jeszcze jeden, góra dwóch aktorów, a mimo to sceny są na tyle fajnie zmontowane, że nie ma tu tej teatralności, po prostu oglądamy film/serial. Odcinki są luźno ze sobą powiązane, trwają tylko 25 minut, więc nie martwcie się, jeśli zdarzy się Wam obejrzeć jakiś odcinek ze środka.
To, co mi się najbardziej w tym serialu podoba, to dialogi. Momentami bardzo życiowe i kuriozalne jednocześnie. Wisienką na torcie są różne dziwaczne i zabawne sytuacje, które Schotty napotyka w ramach swojej pracy: a to spotkanie z prostytutką i usiłowanie skorzystania z jej usług nieopodal zakrwawionego jeszcze miejsca zbrodni, a to krzyki na całą ulicę, bo starsza pani, u której trzeba posprzątać nie panuje nad domofonem. Można by tak wymieniać jeszcze bardzo długo, ale nie chcę Wam zepsuć przyjemności z oglądania. Moje dwa ulubione odcinki, to z pierwszej serii Nicht über mein Sofa i próba przekupstwa Schotty’ego oraz w drugiej serii Angehörige z fantastyczną rolą Floriana Lucasa (możecie go kojarzyć z filmu Goodbye Lenin) i pewnej fretki. Przede mną jeszcze jeden odcinek drugiego sezonu, cały trzeci i czwarty. Pewnym minusem całości jest tak mała liczba odcinków, 4-5 na sezon. Ale może dzięki temu, formuła jest nadal świeża, a odcinki takie dobre? Tak czy inaczej gorąco polecam!
Ocena: 10/10, uwielbiam!