fbpx

Karnawał w Szwajcarii

Moje nauczycielki niemieckiego

Moje nauczycielki niemieckiego 1200 800 Diana Korzeb

Pamiętasz swoją pierwszą nauczycielkę niemieckiego? A może był to mężczyzna, pan od niemieckiego? U mnie tak jakoś się złożyło, że zawsze uczyły mnie kobiety. Pierwszych germanistów miałam okazję poznać dopiero na studiach, a i tam okazało się, że wśród współstudentów królują kobiety. Mężczyzn miałyśmy zawsze jak na lekarstwo.

Dziś zatem będzie o kobietach, germanistkach. Nauczycielkach niemieckiego na różnych etapach mojej kariery językowej. Skąd taki pomysł? Dziś 14 października, w Polsce Dzień Edukacji Narodowej zwany potocznie Dniem Nauczyciela. Z tej okazji wraz z innymi blogerami kulturowo-językowymi postanowiliśmy przygotować wpisy bardziej osobiste, związane z naszymi doświadczeniami z nauczycielami języków obcych. Jak zwykle przy tego typu akcji listę blogów i wpisów biorących udział w akcji znajdziesz na końcu wpisu.


Slide

Moja pierwsza nauczycielka niemieckiego

W jednym z wpisów opowiadałam kiedyś, jak wyglądała moja nauka niemieckiego. Nie wspominałam za to chyba nigdy o osobach, które się do tej nauki przyłożyły. Na moją pierwszą nauczycielkę niemieckiego (MPNN) trafiłam zupełnym przypadkiem. Poleciła nam ją właścicielka lokalnej szkoły językowej w Bardzo Małym Mieście. Właściwie to nie wiem, czy w tym czasie ktoś oprócz MPNN uczył jeszcze u nas niemieckiego. MPNN była niesamowicie pozytywną osobą. Zawsze pełna energii i cierpliwości. Inaczej się tego nie da nazwać, jak dziecku trzeba tłumaczyć po raz kolejny oczywiste oczywistości, bo wolało obejrzeć Czarodziejkę z Księżyca niż nauczyć się nowych słówek na niemiecki 😉 Mimo oczywistych przeciwności losu w postaci mego lenistwa, MPNN udało się we mnie zaszczepić ogromną sympatię do niemieckiego. Pamiętam, że przy niej nigdy nie stresowało mnie mówienie po niemiecku, mimo że na pewno robiłam wtedy (5 klasa i później) masę błędów.

MPNN była niesamowicie pozytywnie zakręconą osobą. Zbierała pająki pod każdą postacią (pocztówki, ozdoby) i umawiała się na pierwsze internetowe randki. Pracowałyśmy na serii podręczników „der, die, das”, a potem przeszłyśmy na tony nieśmiertelnych kserówek. Mało co pamiętam z materiału, ale jeden z tekstów opowiadał historię Antka Pistole, ktoś w ogóle przerabiał ten tekst ;)? Nasza współpraca zakończyła się wraz z moimi kolejnymi przeprowadzkami. W czasie naszej klasy próbowałam odszukać MPNN, żeby jej podziękować za wprowadzenie do niemieckiego i pochwalić się studiami, ale niestety nie udało mi się jej znaleźć.

Moja druga nauczycielka niemieckiego

MDNN to zupełnie inna historia. To była moja pierwsza formalna nauczycielka. W szkole, z ocenami i całym dobrodziejstwem inwentarza. Trafiłam do niej niestety pod koniec jej kariery zawodowej i ogromnie tego żałuję, bo miała bardzo dużą wiedzę i swego czasu była podobno postrachem w całym województwie. O MDNN krążyły legendy, że stawiała trójki z trzema minusami, jedynki z dwoma, a najlepsi uczniowie mogli mieć maksymalnie czwórkę, bo na piątkę zasługiwała ona sama, a na szóstkę pan Bóg. Nie wiem ile w tym prawdy, fakt faktem, że MDNN była wymagająca. Większość lekcji zaczynała od nieśmiertelnego „Alles bitte zu” („Proszę wszystko zamknąć”) i jakiejś formy odpytywania całej grupy z materiału z poprzedniej lekcji. To dzięki niej zapamiętałam, że Dativ łączy się z kropką (bezruchem), a Akkusativ ze strzałką (czyli ruchem). Obydwie informacje wisiały przez cały rok nad tablicą.

MDNN miała nie tylko szczególną osobowość, ale i wygląd. Czarne włosy do uszu i niesamowicie niebieskie oczy robiły piorunujące wrażenie przy pierwszym spotkaniu. Do tego dorzućmy bardzo chropowaty głos i postrach uczniów mojego lo jawi się w całej krasie 😉

MDNN organizowała prawie co roku wyjazdy do Niemiec, na spotkania z lokalną młodzieżą. To dzięki niej zobaczyłam Erfurt, Weimar i Kolonię. Podczas tych wyjazdów i spotkań z młodymi Niemcami MDNN miała w zwyczaju przysłuchiwanie się naszemu niemieckiemu podczas rozmów z kolegami i koleżankami z DE i kiwanie z aprobatą jeśli nam dobrze szło. Kiedyś z rozpędu okiwała tak jedną z niemieckich koleżanek. Widocznie koleżance całkiem nieźle szło w jej ojczystym języku 😉

MDNN miała swoje za uszami, nie zawsze było różowo, ale bardzo się cieszę, że miałam okazję być jej uczennicą. Bardzo dużo mnie nauczyła. Kiedyś, dzięki jej wiedzy, udało mi się nawet zagiąć jednego z wykładowców na germanistyce. Jestem ogromnie ciekawa czy we wcześniejszych latach naprawdę była jeszcze bardziej wymagająca.

Moja trzecia nauczycielka niemieckiego

MTNN została mi polecona przez MDNN jako znakomita specjalistka do przygotowania do matury. Przykro mi to mówić, ale to była straszna baba. Mimo że trzaskałam maturę podstawową na 100% to nigdy nie była zadowolona. Nigdy nie usłyszałam od niej pochwały, cały czas coś było źle. Za swoją pracę brała duże pieniądze, wiedzę miała ogromną, ale zerowe podejście do ucznia. Po jej przykrych uwagach („nigdy nie dostaniesz się na germanistykę”) nie raz i nie dwa wychodziłam z dodatkowych zajęć ze łzami w oczach. Ostatecznie nasza współpraca trwała kilka miesięcy, do samej matury. Matura poszła mi znakomicie, ale już nigdy więcej nie miałam kontaktu z MTNN.

Zajęcia z nią, oprócz wiedzy związanej z niemieckim, nauczyły mnie jakim nauczycielem NIE BYĆ. I że dobry nauczyciel to ważny składnik zupy zwanej nauką czegokolwiek. Dobry nauczyciel powinien być jak dobry trener: nie tylko służyć wiedzą i doświadczeniem, ale też wsparciem i zrozumieniem.


A jak wygląda Twoje doświadczenie z nauczycielami niemieckiego? Masz miłe wspomnienia czy raczej koszmary? Daj znać w komentarzu!


Slide

Pozostałe blogi biorące udział w akcji:

Biały Mały Tajfun; Demain viens avec tes parents; Francuskie i inne notatki Niki; FRANG; Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim; Japonia-info.pl; Niemiecki w Domu; Norwegolożka; Dagatlumaczy.pl; Lanuage Bay; Angielski dla każdego; English with Ann; italia-nel-cuore; Primo Cappuccino; Lingwoholik

Diana Korzeb

Od 10 lat pomagam moim kursantkom rozgadać się po niemiecku. Piszę bloga dla fanek języka niemieckiego. Więcej o mnie: kliknij tutaj.

Slide

Diana Korzeb

Od 10 lat pomagam moim kursantkom rozgadać się po niemiecku. Piszę bloga dla fanek języka niemieckiego. Więcej o mnie: kliknij tutaj.

Autorka: Diana Korzeb
19 komentarzy
  • Dorota / Hiszpański na luzie 14 października 2016 at 09:06

    Jak można młodej osobie powiedzieć „nigdy nie dostaniesz się na germanistykę”? 🙁 Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy, w jakiej pozycji się znajdują jako nauczyciele (autorytet) i bardzo źle swoją wyższość nad uczniami wykorzystują.

    Ale pierwsze dwie porcje wspomnień urocze 🙂 Hehe Czarodziejka z Księżyca… 😀

    • Pierwszy etap „rekrutacji”. Jeśli ktoś nie jest pewien tego co chce skończyć to takie słowa zmienią kierunek takiego człowieka. Na kursach jestem taki sam. Jestem wymagający, dzięki temu osoby, które kończą moje kursy są coś warte, bo życie nigdy nie rozpieszcza. Wręcz przeciwnie. Dodam, że pracuje z dorosłymi ludźmi, ale większość z nich to dzieci, które myślą że życie da im wszystko na tacy.

  • Ja w szkole podstawowej miałam nauczycielkę, a później nauczyciela. Nauczycielka był dość zabawna, zwykła mawiać „M. połknęłaś dzisiaj mikropigułkę wiedzy”;-) Nie stresowała mnie za bardzo, ale sprawiła, że język niemiecki polubiłam. Później zamiast Pani przyszedł Pan (Pani zrezygnowała z pracy w szkole, cóż – moja klasa nie była łatwa). Pan był nauczycielem starej daty, nie krzyczał, wzbudzał szacunek. Dzięki tym nauczycielom niemiecki stał się moją miłością…do czasów liceum kiedy to trafiłam do klasy z poszerzonym materiałem. Tu niestety piękna bajka się skończyła, nauczyciel (tym razem też Pan) skutecznie obrzydził mi ten język na kilka lat (takie osoby powinny dostawać wilczy bilet od szkoły). Miałam też prywatne lekcje z Panią. Cudowna osoba, to dzięki niej moja miłość do języka Goethego nie umarła całkowicie;-) Później były jeszcze 2 Panie, ale szału nie było – jak to mówią – zupełnie neutralne nauczycielki. Teraz miłość na nowo się obudziła i dzięki Twojej pomocy i Oli z NiemieckiejSofy rośnie w siłę. Jesteście niesamowite dziewczyny. Myślę, że gdybym miała takie nauczycielki w przeszłości, moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej.;-)

    • Rozumiem Cię. Na szczęście, u mnie było odwrotnie, skończyło się na znalezieniu doskonałych nauczycieli. Jednak stracony czas w liceum:(((- tego nikt mi nie wróci!

  • Aga z podróżyszczypta 14 października 2016 at 12:41

    „kiedyś z rozpędu okiwała tak jedną z niemieckich koleżanek” 🙂 Miłe wspomnienia. Na nauczycielskich barkach spoczywa ogromny ciężar. Sama wiedza nie wystarczy, trzeba ją jeszcze umieć przekazać i zachęcić do samodzielnej, dodatkowej pracy. Pozdrawiam serdecznie.

  • Przygodę z językiem niemieckim zaczęłam w pierwszej klasie gimnazjum i wtedy właśnie natknąłem się na moją pierwszą nauczycielkę. Cóż, początkowa nauka zupełnie nowego języka strasznie mnie przytłaczała, nie rozumiałam niczego, liczby były jakimś koszmarem. Ona nie bardzo potrafiła uczyć, miałam wrażenie że jest w tej szkole z jakiegoś przymusu. Na szczęście uczyła mnie tylko kilka miesięcy. Potem z urlopu wróciła A.
    Zawdzięczam jej wiele, dzięki niej pokochałam niemiecki. To była specyficzna osoba, wymagająca, nerwowa, budziła respekt, chociaż nie miała jeszcze tak wielu lat. Ja patrzyłam na nią trochę inaczej niż reszta, może dlatego tak ją polubiłam. Jezdziłam na wszystkie możliwe konkursy, chodziłam na kółka z niemieckiego; ona nieraz zostawała po lekcjach tylko ze mną. Mówiła do mnie „moja germanistko”, na jej lekcjach zawsze byłam najlepsza, lubiłam z nią zwyczajnie pogadać chociaż w jej przypadku czasem było to trudne. Dzięki niej pokochałam niemiecką muzykę, język, kulturę. Dzięki niej po kilku latach przerwy wróciłam do pisania; jestem jej strasznie wdzięczna ale nie mamy już kontaktu. Co roku jedynie składam jej życzenia i czasami zamienimy przy okazji parę zdań.
    Moja obecna germanistka to świetna kobieta, potrafi uczyć, ma pasję i widać że kocha to co robi. Jednak prawdziwą miłość do niemieckiego zawdzięczam A, jednak bez mojej obecnej nauczycielki pewnie bym się już zniechęciła.
    Teraz zamierzam przygotowywać się do matury z niemieckiego, a potem spróbować dostać się na studia germanistyczne.

  • Justyna – Blog o Francji 14 października 2016 at 12:48

    Czytając o „strasznej babie”, przypomniał mi się film „Whiplash” 😉 Oglądałaś??

  • Moja pierwsza nauczycielka z j. niemieckiego to totalna porażka. Liceum, pierwszy raz miałam kontakt z tym językiem i TA nauczycielka. Depresyjna, wściekła, bo do Nowego Sącza przyjechała z Katowic, gdzie pracowała w korporacji i tam ” robiła karierę”, potem zaszła w ciążę i było jeszcze gorzej, bo trzeba było znosić jej humory. KOSZMAR- znienawidziłam język niemiecki!!! Za to na studiach, gdzie na dobrą sprawę po 4 latach liceum, gdzie teoretycznie powinnam już coś z niemieckiego umieć, zaczęłam naukę od zera. Świetna nauczycielka, która każde zajęcia potrafiła doskonale wytłumaczyć, przedstawić, nigdy nie wyśmiała nikogo, jeśli się czegoś nie rozumiało, to tłumaczyła na wszystkie możliwe sposoby, tak, żeby każdy mógł z tego skorzystać. Potem było już tylko lepiej, po studiach na szczęście trafiłam na kolejną nauczycielkę, tym razem były już to zajęcia prywatne- z którą przygotowuję się obecnie do egzaminu Zertifikat C2. No cóż, złe dobrego początki- teraz niemiecki mnie nie razi, wydaje mi się logiczny, nawet z przyjemnością robię ćwiczenia z gramatyki;)))
    Tak jak to w życiu bywa- DO WSZYSTKIEGO TRZEBA MIEĆ SMYKAŁKĘ!
    A DO BYCIA NAUCZYCIELEM NIEMIECKIEGO SZCZEGÓLNIE!!!
    Pozdrawiam wszystkich nauczycieli niemieckiego.
    Katarzyna z Nowego Sącza

  • Moja ulubiona nauczycielka niemieckiego to jeszcze z czasów liceum była (czyli jakieś ponad 10 lat temu) 🙂 Pani Maria była moją ulubioną nauczycielką, jej lekcje nigdy nie były nudne i potrafiła nas zainteresować tematem. A do tego zawsze była wyluzowana i miała super kontakt z uczniami. Można do niej było przyjść pogadać o wszystkim, a jak nie mieliśmy ochoty na lekcje to nas czasami zabierała do parku i tam robiła niemiecki ucząc nas jakiś śmiesznych zwrotów, czy słówek. Pamiętam to do dziś! Teraz niemieckiego uczę się w empik school i też mam super nauczyciela. Mówimy na niego Hans, bo nam z wyglądem Klossa przypomina 😀 Ale też jest świetnym lektorem i uczy tak życiowo, nie musimy bezmyślnie słówek na pamięć wkuwać, tylko na przykład scenki sytuacyjne nam robi. Myślę, że od nauczyciela bardzo dużo zależy, bo to on zachęca albo zniechęca do języka. Ja miałam to szczęście, że trafiłam na cudowne osoby, które pokazały mi piękno języka niemieckiego.

  • Bardzo dobrze wspominam wszystkie moje nauczycielki. Zawsze trafiałam na takie, które faktycznie potrafiły czegoś nauczyć, chciało im się pracować w domu nad materiałami, które mogłyby nam pokazać na lekcji. Poza tym uświadomiły mi, że nauka może być przyjemna, jeśli znajdzie się odpowiednią metodę 😉 Matura ciągle przede mną, ale wydaje mi się, że będzie dobrze. Właśnie dzięki podejściu, którego mnie nauczyły.

    Ostatnio miałam taką refleksję odnośnie wszystkich nauczycieli: nauczyciel może wymagać od uczniów tyle, ile daje od siebie. Jeśli bierze gotowy sprawdzian z internetu, niech będzie świadomy, że uczniowie sięgną do tego samego źródła po odpowiedzi. Jeśli się zaangażuje i sam ułoży pytania, będą wiedzieli, że trzeba przysiąść, żeby mieć chociaż tę dwóję :p Oczywiście to ma też odniesienie do prowadzenia lekcji.

  • Magdalena Surowiec 6 listopada 2016 at 20:24

    Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twój post. Moja pierwsza nauczycielka niemieckiego uczyła mnie tego języka w podstawówce i w gimnazjum, druga w liceum. Z obiema mam kontakt do dzisiaj.

    Twoja druga nauczycielka miała ciekawe podejście – że na 5 umie ona, a na 6 Bóg. Nie wymyśliłabym tego 🙂

  • Moja nauczycielka niemieckiego z ogólniaka jakoś nigdy nie odniosła w mojej klasie zbyt dużych sukcesów dydaktycznych. Nie wiem tylko, czy to nasz wyjątkowy opór czy też jej zamiłowanie do trunków wszelkiej maści, które powodowało, że rzadko „bywała” na lekcjach.

  • Źle wspominam lekcję niemieckiego, co roku inna nauczycielka. NIC nie umiem. W liceum przeniosłam się na francuski 😀

  • Witam. Niedawno odkryłam Pani bloga i jestem zachwycona! Może w końcu uda mi się nauczyć niemieckiego 😛 Czy pojawi mi się może kiedyś wpis o Genitivie?

  • ja nauczycieli ze szkoły nie wspominam najlepiej prawdę mówiąc, mam wrażenie że nie potrafili zarazić pasją do języka która jest tak potrzebna żeby naprawdę osiągnąć fajne rezultaty, dopiero jak trafiłam na lektorów w lincolnie u siebie w Krakowie to zobaczyłam jak ta nauka języka naprawdę powinna wyglądać i udało mi się dojść do takiego poziomu językowego na jakim zawsze mi zależało

  • Ja niemieckiego zaczęłam się uczyć na studiach i w tej chwili jestem w stanie się przedstawić i rozpoznać, że język, który słyszę, to niemiecki. Jeśli chodzi o moje nauczycielki, obie były bardzo fajnymi babkami. Przy pierwszym kontakcie wydawały się nieco 'szorstkie’, ale generalnie je lubiłam. Niestety, niemieckiego w ramach lektoratu mieliśmy jak na lekarstwo – 45 min. tygodniowo, więc niewiele na tym zyskałam, ale jakieśtam podstawy mam. Teraz mieszkam w Kołobrzegu, a tu Niemców jest bardzo dużo, menu w restauracjach są przeważnie dwujęzyczne, więc mam nadzieję, że uda mi się na własną rękę trochę pouczyć tego języka.